— / 10
Kroniki Umierającej Ziemi
Tales of the Dying Earth
Jack Vance
Jerzy Śmiałek
16 X 2024
978-83-7731-514-9
1168s. 140×205mm; oprawa twarda
119,90
Umierająca Ziemia
papier
Gdzie kupić |
||
---|---|---|
Sprzedawca | Format | Cena |
MadBooks.pl » | (dowolny) | ? |
Selkar.pl » | (dowolny) | ? |
Kumiko.pl » | (dowolny) | ? |
Skapiec.pl » | (dowolny) | ? |
Amazon.co.uk » | (dowolny) | ? |
Od czasów świetności cywilizacji człowieka upłynęły miliony lat. Ziemia uległa przeobrażeniu, zwierzęta i rośliny wyewoluowały w niezwykłe formy, a większość ludzi opuściła swe dotychczasowe siedziby, by uciec w nieznane przed zbliżającą się i nieodwracalną katastrofą. Słońce bowiem gaśnie, planeta nieubłaganie pogrąża się w mroku…
W zamkniętych, pilnie strzeżonych enklawach mieszkają niedbający o nic poza własnymi interesami potężni magowie, władający czarami, opartymi na skomplikowanych matematycznych wzorcach. Magia i zapomniana technologia zespoliły się w jedno, zwierzęta, a także powstałe dzięki czarom wynaturzone stworzenia, rządzą niepodzielnie na rozległych obszarach umierającej planety.
Poznając jej przedziwne rejony, podążamy śladami maga Maziriana, który udaje się w pościg za tajemniczą, wyjątkowej urody kobietą, nawiedzającą go codziennie w magicznym ogrodzie…
Ruszamy za Liane’em Podróżnikiem, który zauroczony pięknem wiedźmy, podejmuje wyzwanie odzyskania gobelinu z rąk potwornego pożeracza oczu, Chuna Nieuniknionego…
Towarzyszymy Cugelowi, który – przyłapany na kradzieży – zostaje wysłany na misję odzyskania potężnego artefaktu…
Kroczymy przez mroczne krainy wraz z Rhialto Wspaniałym, który jako jeden z niewielu czarodziei zdaje się emanować prawdziwą empatią i dobrem…
Oto pierwsze pełne wydanie opowieści publikowanych przez Jacka Vance’a w latach 1950-1984. Zbiór „Kroniki Umierającej Ziemi” zawiera opowiadania i minipowieści: „Umierająca Ziemia”, „Oczy nadświata”, „Saga Cugela” oraz „Rhialto Wspaniały”.
No i przede wszystkim: gdzie był redaktor? Tę książkę mam dopiero w planach, ale mam podejrzenie, że Google translatorem, czy raczej czymś podobnym, pewnie wspomaganym AI, był tłumaczony Kane z tego samego wydawnictwa. Czytanie tej książki to droga przez mękę. W tekście jest cała masa błędów logicznych, których chyba człowiek z minimum IQ i podstawową znajomością angielskiego by nie popełnił. W niektórych momentach tłumaczenie jest zbyt dosłowne i przez to wręcz śmieszne, np. "sea dogs" przetłumaczone jako psy pokładowe, a przecież chodzi o wilki morskie, czyli marynarzy, LUDZI, a nie żadne psy... Jeśli w "Kronikach..." znajdę podobne kwiatki, to ja kończę z tym wydawnictwem.
Jeszcze nie zaczęłam czytać, tylko przeglądałam.
Inna sprawa, że pani Pers, tłumaczka z Solarisu, też świetnie tego nie zrobiła, bo w jej tłumaczeniu zabrzmiało to tak:
"Czarne jak agat oczy mandragory śledziły jego stopy odziane w czarne pantofle, unoszące się jakiś cal nad ziemią."
To brzmi, jakby czarnoksiężnik unosił się nad ziemią, a nie że na tej wysokości były oczy kwiatów... Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach, gdy mamy Internet (solarisowe wydanie było z 2010), a znajomość angielskiego jest dosyć powszechna, tego typu kwiatki nie powinny się trafiać.
Aha - i tłumaczenie z Vespera: "Mandragory śledziły kroki jego odzianych w czarne pantofle stóp oczami wystającymi cal nad ziemią." To zresztą też nie brzmi jakoś świetnie, to przerzucenie położenia oczu na koniec zdania.
Dlaczego nie po prostu "Cal nad ziemią, matowe jak agaty oczy mandragor śledziły kroki jego obutych w czarne pantofle stóp."
Dzięki za info, w sumie nad kupnem Kane'a się zastanawiałam, ale w takim razie sobie daruję.
Jeśli chodzi o pierwsze wydanie "Umierającej Ziemi" to przypomniało mi się, że już kiedyś o nim dyskutowaliśmy: https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=19145#komentarzet
A co do Kane'a - na LC są cztery strony opinii tej książki i chyba tylko w jednej małe krytyczne uwagi co do tłumaczenia. Dla mnie to niepojęte, w tej książce jest wiele błędów logicznych. Jeśli czyta się uważnie to po prostu trzeba je wyłapać. Na przykład już w pierwszym rozdziale Kane pozbywa się eskorty pewnego gościa, który do niego przybył, po czym parę stron dalej mówi do niego coś w stylu: podjąłeś wielkie ryzyko przybywając tutaj, a przybycie bez eskorty jeszcze je zwiększyło. Tylko, że tamten MIAŁ eskortę! LOL. Dla mnie to porażka wydawnictwa i tłumacza. Ale najwidoczniej ludzie takich "szczegółów" nie zauważają... Czyli do wydawcy idzie przekaz: można wydawać książki źle przetłumaczone i pozbawione redakcji, i tak nikt na to nie zwraca uwagi. Ech...
@zyx
A prosze, ja zapomniałam.
Swoją drogą ciekawe, czy te błędy logiczne to tylko kwestia tłumaczenia. Czytałam kiedyś "Pajęczynę utkaną z ciemności", jakieś stare wydanie, nie zapamiętałam z niego tego rodzaju kwiatków.
Niestety, tak, jak pisałam wtedy - mam wrażenie, że nad fantastyką zazwyczaj nikt się specjalnie nie rozczula, jeśli chodzi o tłumaczenie, korektę i redakcję, niestety.
Sam też się zastanawiam co jest powodem tego typu dziwnych błędów. Wrażenie jest takie jakby książkę tłumaczyła AI, która... nie jest zbyt inteligentna. Ale żeby się dowiedzieć jak to było naprawdę trzeba by spytać tłumacza. A także redaktora...
Jeśli wierzyć Esensjopedii i LubimyCzytać, to tłumacz nie ma na swoim koncie zbyt wielkich osiągnięć translatorskich... Tym dziwniejsze, że powierzono mu tłumaczenie czegoś takiego.
Ale wy wiecie, że oskarżacie właśnie tłumaczy o (być może) błędy autorów, a redaktorów o błędy tłumaczy? XD Niestety szczególnie tłumacze to są święte krowy na rynku wydawniczym, a obrywa się bogu ducha winnym redaktorom czy korektorom.
Nie oskarżamy ostatniego etapu o błędy poprzednich, tylko o nie wychwycenie takowych. O ile jeszcze rozumiem korektę— nie musi wiedzieć, co było w oryginale, tylko ma doskonale znać język polski i wyłapywać błędy na tym etapie, o tyle redaktor powinien znać wersję pierwotną i umieć znaleźć i skorygować błędy tłumacza.
@ XD
Jeśli chodzi o Kane'a porównywałem polskie wydanie z oryginałami. Autor doskonale panował nad fabułą powieści i opowiadań i nie popełnił żadnego z błędów, które można znaleźć w polskim omnibusie. Czyli przynajmniej on jest czysty :)
01 XI 2024 12:53:54 Beatrycze:
O tłumaczeniu będzie, napisałam też na Katedrze, ale to dlatego, że czuję się sfrustrowana postępowaniem tłumacza.
Porównałam sobie początek jednego z opowiadań z tłumaczeniem wydania Solarisu i tekstem oryginalnym, który ktoś wrzucił na LC:
"An inch above the ground, dull as agates, the eyes of mandrakes followed the tread of his black-slippered feet. Such was Mazirian’s garden (...). Certain plants swam with changing iridescences; others held up blooms pulsing like sea-anemones, purple, green, lilac, pink, yellow."
Nie rozumiem, dlaczego tłumacz zupełnie porzucił "dull as agates" czy zielone z listy kolorów kwiatów. Przecież to jest zubażanie treści, okrajanie wizji. Jeśli bowiem chciałabym wyobrazić sobie ten ogród (a lubię to robić, zwłaszcza, gdy są tego rodzaju opisy staram się wyobrażać sobie kolejne elementy), to straci on szczegóły, o których wspomniał autor.
Zwłaszcza, że zostawienie jednego przymiotnika więcej, czy informacji o mandragorach, jakoś stylistycznie tekstowi by nie zaszkodziło.
Czemu tłumacze podejmują takie samowolne inicjatywy, decydują, co z treści ma pozostać nieprzetłumaczone. Bo co, bo zielone kwiatki się nie spodobały? Bo ma gdzieś, że ktoś sobie może chcieć wizualizować to, co czyta, a krótszy tekst brzmiał mu lepiej?
Czy może tłumaczył Google translatorem, a w nim czasem fragmenty tekstu bywają pominięte?
Ilu jeszcze tłumaczy tak robi? Jak bardzo pocięte i wybrakowane wersje trafiają w nasze ręce.